Cytat na dziś

"Nie ma nic pewniejszego niż to, że bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni mają coraz więcej dzieci"


- Kahn Gustave -

1 lutego 2014

Nieobecność do 9 lutego!

Witajcie,

w związku z moim wyjazdem na warsztaty tygodniowe o tematyce Homeopatii oraz litoterapii, będę nieobecny na blogu do 9 lutego :) Po powrocie postaram się podzielić z wami wrażeniami, trzymajcie się! Miłych ferii dla tych co już mają lub będą mieli, a studentom powodzenia na sesji :)

Esu

20 stycznia 2014

Pęcherzyk / Woreczek Żółciowy - bóle

Cześć wam :)


Dziś będzie krócej i zwięźlej a na cel weźmiemy sobie kamienie w pęcherzyku żółciowym i bóle, które z tego wynikają. Opiszę jak wygląda sprawa naturalnego leczenia tej dolegliwości bez skalpela i operacji, a także opiszę sprawę odpowiedniej diety. Zaczynamy.

Jeśli chodzi o dietę, zacznę od produktów jakich należy unikać:

  • Kawa, herbata, mocne kakao, napoje gazowane, alkohol (dopuszczana lampka wina czerwonego raz w tygodniu)
  • Czekolada, ciasta
  • Śmietana, masło, jaja, sery
  • Kwaśne owoce
  • Grzyby, a także niektóre warzywa: strączkowe, cebula, czosnek, kalafior, rzodkiew, świeże ogórki.

A co należy jeść i pić?



  • Najważniejsze - stosować Ostropest Plamisty!

    • Produkty zawierające błonnik, razowe pieczywo, kasze.
    • Marchew, szpinak, buraki, rzeżucha, groszek (należy jeść na surowo)
    • Zupy warzywne
    • Jagody, poziomki, maliny, pieczone gruszki.
    • Przyprawy: majeranek, mięta, estragon, cynamon, goździki i sok z cytryny.
    • Jeśli musisz jeść mięso to tylko chudy drób i chude ryby


    A teraz przejdziemy do tajemniczych mikstur i wywarów do picia na tą dolegliwość:

    1. Pić sok z czarnej rzodkwi (zwanej też czarną rzepą) wraz z miodem - pić jedną łyżeczkę wywaru na godzinę przed każdym posiłkiem. Ból w okolicach wątroby może występować podczas leczenia i jeśli jest do zniesienia należy kontynuować kurację. (Poczytaj więcej!)

    2. Zioła do zaparzania (żółciopędne): 
    kora kruszyny, kwiat kocanki, kwiat jarzębiny, ziele połonicznika, ziele krwawnika, owoc czarnego bzu, ziele dziurawca, ziele rdestu ptasiego, a do tego jak wcześniej wspomniałem - ostropest plamisty. 
    Łyżkę danego ziółka zaparzamy szklanką wrzątku, pić dwa do trzech razy dziennie przed posiłkiem. 

    3. Cztery łyżki soku pomidorowego, marchwiowego lub buraczanego pomieszane z jedną łyżką oleju lnianego. Można doprawić koperkiem i natką pietruszki.

    4. Pić litr soku jabłkowego (świeżo wyciśniętego) codziennie przez pięć dni. Dnia szóstego po lekkiej kolacji (ale przed godziną 18:00) pijemy szklankę ciepłej wody z łyżką tzw. soli gorzkiej (siarczan magnezu) - dostępnej w aptekach. Tego samego dnia o godzinie 21:00 ponawiamy wypicie takiego samego wywaru z solą. Godzinę później - o 22:00 wypijamy 120 gram oliwy z oliwek i soku z cytryny. Przed wypiciem mocno wstrząsnąć mieszanką i szybko wypić. Następnie położyć się spać i wstawać tylko za potrzebą do toalety. 


    Najważniejsza jednak w leczeniu kamienicy żółciowej jest odpowiednia dieta i bez większych problemów można uniknąć chirurgicznych ingerencji z użyciem skalpela. Po leczeniu naturalnym warto jeszcze raz wykonać badanie USG aby sprawdzić jak poszło z kamieniami.

    17 stycznia 2014

    Leczenie pijawkami - Hirudoterapia


    Dobryj den!


    Ostatnio zdarzyło mi się skręcić kostkę podczas noworocznego skakania przez ogień. Niefortunnie skręciłem staw skokowy lewy po raz drugi (za pierwszym razem, parę lat temu skręciłem na schodach). 
    Tak czy inaczej tym razem noga spuchła potężnie, o samodzielnym chodzeniu nie było mowy. Oczywiście potem było prześwietlenia i badanie. Z kością wszystko ok, jednak lekarz ortopeda jak to wielu lekarzy ma w zwyczaju zaczął mnie straszyć o zakrzepach jakie mogą pojawić się w unieruchomionej nodze. Zakrzepy takie mogą przetransportować się np. do mózgu, lub serca powodując zawał. Zaproponował więc lek z substancją czynną - Enoksaparyna. Jak podawać lek? Zastrzykami w brzuch robionymi samemu sobie. Trzydzieści dawek, do widzenia. 

    Naturalnie, czytelniku, możesz mi zarzucić, że zbyt szybko oceniłem zwykłą poradę lekarską jako byłaby straszeniem, ale tak to odczułem. Powiedział to takim tonem, jakbym nie miał dalszego wyboru. 

    Jako, że jestem osobą anty-zastrzykową i to wcale nie z powodu lęku przed igłami i bólem zdecydowałem, że rada radą, ale mój wybór moim wyborem. Zdecydowałem się nie brać zastrzyków, wdając się przy okazji w długą dyskusję z moją mamą i babcią, które uparcie twierdziły, że to co lekarz powiedział to jest święte i ze zdrowiem nie ma żartów. Jasne - nie ma żartów, ale wcale nie chciałem zostawić nogi na pastwę losu - bez żadnego leczenia. Po jednym czy dwóch dniach zakupiłem zioła rozrzedzające krew - czyli działające tak jak zastrzyki przeciwzakrzepowe, ale zdecydowanie słabiej. Zapisałem się też na... zabieg pijawkami. Przede wszystkim upewniłem się, że hirudoterapeuta (osoba stawiająca pijawki) jest osobą rzetelną i polecaną przez moich znajomych. Przez tydzień aż do zabiegu piłem napar z Głogu aby wciąż rozrzedzać krew (jeden kubek dziennie - codziennie). 
    Nadszedł dzień zabiegu, za który zapłaciłem 110 złotych (Warszawskie ceny, polecam...). Człowiek postawił mi trzy pijawki i spędziłem około 45 minut w gabinecie. Czy bolało? Zdecydowanie tak, ale teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że to był ból do wytrzymania - szczególnie, że bolało przez pierwsze 15 minut. Następnie zaczynały działać substancje znieczulające, które pijawka ma w sobie. Czy patrzyłem na nie podczas zabiegu i czułem obrzydzenie? Zdecydowanie nie. Może gdyby był to pająk to bym go strącił ze strachu. Kontynuując - tuż przed zabiegiem przeprowadzono ze mną wywiad oraz musiałem wypełnić ankietę na temat moich dolegliwości  i chorób. A już po zabiegu, pijawki zostały bez bólu oderwane od mojej stopy i okolic kostki i wrzucone prawdopodobnie do wiaderka z alkoholem gdzie w przyjemnym odrzuceniu zasnęły na wieki. Tak się składa, że każda stawiania pijawka lecznicza robi to po raz pierwszy i jest jednorazowa - nie wolno używać tych samych pijawek na różnych osobach. 
    I najważniejsze pytanie - dlaczego wybrałem akurat pijawki i co one takiego robią, że stawiałem je na skręconą kostkę??

    Już spieszę z odpowiedzią. Pijawki i leczenie nimi znane jest już od ponad 3000 lat i sam Hipokrates, ojciec medycyny, używał ich do leczenia. Pijawka zawiera w sobie naturalną substancję zwaną Hirudyną, która właśnie rozrzedza krew - czyli działa tak jak leki przeciwzakrzepowe, które mi przypisano (kwestia w tym, że pijawki robią to naturalnie, a nie chemicznie). Związków dobrych i leczniczych dla ludzi w pijawce jest około 60. Strony, które je wyróżniają piszą, że są produkowane:

    • HIRUDYNA - substancja białkowa, która zapobiega krzepnięciu krwi.
    • BDELINA - jest inhibitorem protez takich jak trypsyna, chymotrypsyna i plazmina, które są czynnikami stanów zapalnych i ich rozprzestrzeniania się w tkankach.
    • HIRUSTAZYNA - jest kolejnym zidentyfikowanym niedawno antykoagulantem produkowanym przez Hirudo medicinalis.
    • GILANTYNA - jest białkiem zawierającym duże ilości siarki. Działa jako antykoagulant i silny lek antyprzerzutowy.
    • APYRAZA - jest potężnym enzymem upłynniającym krew (zmniejszającym jej lepkość).
    • EGLINA - jest silnym środkiem przeciwzapalnym (inhibitorem czynników stanów zapalnych) oraz bardzo aktywnym antyutleniaczem.
    • HEMENTYNA - jest fibrynogenolitycznym enzymem zdolnym zapobiegać krzepnięciu krwi oraz rozkładać (inkoagulować) utworzone już zakrzepy.
    • DESTABILAZA - jest fermentem charakteryzującym się silnym działaniem przeciwagregacyjnym powodującym rozkładanie zakrzepłej krwi
    • HIALURONIDAZA - jest substancją o podwójnym działaniu. Jest silnym antybiotykiem oraz czynnikiem umożliwiającym szybkie przenikanie przez błony komórkowe, sąsiadujących ze sobą komórek i tkanek ciała.
    • LIPAZY i ESTERAZY - to substancje powodujące rozkład tłuszczy.
    • SUBSTANCJE ZNIECZULAJĄCE - niezidentyfikowane bliżej, silne czynniki przeciwbólowe.
    • ANTYELASTAZA - ogranicza działania elastaz, to jest fermentów, które degradują skórną elastynę (spowalnia procesy starzenia się skóry).
    • SUBSTANCJA ROZSZERZAJĄCA NACZYNIA KRWIONOŚNE - bardzo podobny do histaminy bliżej nie zidentyfikowany jeszcze związek organiczny.
    • NEUROTRANSMITERY - związki biochemiczne regulujące przepływy impulsów elektrycznych w komórkach nerwowych.
    • ANTYBIOTYK CHLOROMYCETYNA - posiada bardzo silne działanie przeciwbakteryjne.
    • SUBSTANCJE ANTYNOWOTWOROWE (pijawka amazońska)- w doświadczeniach naukowych prowadzonych na myszach z wszczepionym laboratoryjnie nowotworem mięsaka T 241, uzyskano wstrzymanie rozwoju guzów nowotworowych, a także ich cofanie się po zastosowaniu ekstraktu z gruczołów ślinowych pijawki
    • SUBSTANCJE ROZSZERZAJĄCE NACZYNIA KRWIONOŚNE


    I kolejny wykaz ze strony fundacji Magnus Animus w Warszawie o zastosowaniu pijawek:

    Co leczą pijawki oprócz żylaków?

    Zastosowanie pijawek lekarskich jest wszechstronne. Szczególnie polecamy je w następujących schorzeniach: 

    - układ krążenia : , stany przed i po zawale, żylaki, hemoroidy, wczesna miażdżyca tętnic, zastoje limfy, 
    - układ oddechowy : astma, rozedma płuc, alergia, przewlekła zakrzepica płucna, stany zapalne zatok, 
    - układ moczowo-płciowy: przewlekła niewydolność nerek, zapalenie pęcherza moczowego, zapalenia przydatków, torbiele i cysty jajników, mięśniaki i gruczolaki macicy, zapalenia błony śluzowej macicy i pochwy, zapalenia pęcherza moczowego, bezpłodność, obniżenie potencji, zapalenia i gruczolaki prostaty 
    - układ nerwowy : choroba Parkinsona i Alzheimera, neuralgie nerwu twarzowego, trójdzielnego, kulszowego i usznego, mózgowe porażenie dziecięce 
    - dermatologia : łuszczyca, zapalenie skóry i tkanki podskórnej, krwiaki, półpasiec, ospa wietrzna 
    ___________________________________________________________________



    Wracając do mojego wpisu, zapisałem się na drugi zabieg na kostkę, prawdopodobnie ostatni. Jak to wyglądało po powrocie do domu? Dostałem solidny opatrunek na nogę, ponieważ z tych trzech malutkich ranek w nodze krew lała się jak szalona - tak działała właśnie heparyna. Człowiek po pijawkach nie powinien bać się swojej krwi, której faktycznie może być dużo przy zmianie opatrunków (raz, dwa razy dziennie - gazy jałowe lub podpaski). Jeśli się boi, niech opatrunki zakłada ktoś drugi.
    Po dwóch dniach zaczęły się robić strupki i wymiany opatrunków nie były koniecznie. Zastosowałem na skórę maść na swędzenie (ponieważ baaaardzo swędzą te strupki) oraz maść z szałwii. Kiedy Wiktoria poprosiła o maść z szałwii w aptece, kobieta za ladą zrobiła dziwne oczy i nie wiedziała gdzie jej szukać. Cóż, widocznie może jedynie 5% polaków przychodzi do zwykłej apteki po produkty ziołowe i naturalne. 

    Kończąc wpis, chciałbym polecić wam pijawki. Ważne jest abyście przeczytali przeciwskazania, oraz mieli świadomość, że takie leczenie kosztuje. Na poważniejsze schorzenia potrzebne jest nawet 6 zabiegów, co równa się z kwotą około 700 złotych łącznie. Warto jednak doświadczyć takiego leczenia, mimo bólu i widoku krwi. Przecież łatwiej jest łyknąć antybiotyk i parenaście tabletek, a na koniec walnąć sobie shota strzykawą w brzuch.

    Pozdrawiam i zachęcam do komentowania, co o tym sądzicie, jak wy to widzicie? :)

    (aby skomentować, kliknij na nazwę wpisu)

    16 stycznia 2014

    Lewatywy z kawy a uzależnienie

    Dzisiaj będzie odrobinę bardziej kontrowersyjnie i dla wielu osób niesmacznie. Jeśli uważasz lewatywy za abominację i ohydę i nie chcesz się o nich dowiedzieć nic więcej - możesz śmiało poczytać inne wpisy na tym blogu, lub po prostu wyłączyć stronę.

    Dla bardziej zainteresowanych rozwinę trochę temat.

    Ostatnio natknąłem się na film na serwisie Wykop.pl który przedstawiał osoby uzależnione od... lewatyw z kawy. Jak wiemy uzależnienia się przeróżne, jedne bardziej śmieszne, drugie mniej. Film zamieszczam tuż poniżej i zachęcam do obejrzenia:

    http://bit.ly/1a9or6J  (do skopiowania i wklejenia)

    Komentarze internautów pod filmem mówią same za siebie:

    _______________________________________________________________________
    "..Krótko - w dupach się poprzewracało tym amerykanom!"

    "Jedni sypia amfe do oczu inni piją kawe dupą ... takie życie."

    "Macie coś posrane z tą kawą, ja normalnie wypiję sobie dla smaku, bo kofeina nie działa na mnie i nie lecę srać jak Wy i Amerykańce po kawie."

    "krew z toksyn oczyszcza watroba wiec to o nia dbaj a nie lejesz w dupe cappucino"

    "czemu nie chce mi się w to wierzyć? Generalnie medycyna nie ingeruje w ludzki organizm, jeśli wszystko w nim dobrze działa, zaleca się zdrową, naturalną dietę i ćwiczenia, a tu nagle niespodzianka, kawa w dupie źródłem zdrowia"


    "Ci ludzie czerpią pomysły z South Parku, ciekawe czy srają ustami?"

    "jeszcze niech powiedzą, że potem zlewają ją do dzbanka i piją wieczorem będzie bardziej normalnie.."

    "powalone grubasy"

    ______________________________________________________________________


    Wystarczy. Czy komentarze te wynikają z własnych doświadczeń lub nabytej wiedzy? Odpowiedzcie sobie sami.

    Zacznę od krótkiego opisania lewatywy z kawy, a na koniec wpisu podsumuję jak to się ma do uzależnienia od lewatyw (czyli praktykowania tego 4 razy dziennie - codziennie).

    Aby jak najprościej Wam, czytelnicy, wyjaśnić sens oczyszczania organizmu lewatywą a nie po prostu dietą / ziołami oczyszczającymi - powiem, że pewne toksyny rozpuszczają się jedynie w tłuszczu. Lewatywa z kawy otwiera drogi żółciowe, a sama kawa pobudza wydalanie niezagęszczonej żółci. Toksyny lądują w jelicie, bez możliwości ponownego wchłonięcia do układu krążenia. Dlatego właśnie komentarze typu "wątroba służy do oczyszczania, więc po co lać w dupę capuccino?" są jedynie półprawdą, gdyż jak wspomniałem - wielu toksyn nie wydalimy tylko działaniem wątroby.

    Postacią niezmiernie ważną w terapii lewatywami jest Dr. Max Gerson, autor wielu książek o działaniach antyrakowych i leczeniu raka. Poniżej strona dotycząca tej metody. Polecam się zapoznać po doczytaniu tego wpisu:

    Strona Terapii Gersona

    Lewatywy z kawy stosowane są zarówno przez osoby zdrowe jako regularny rytuał oczyszczania organizmu i zapobiegania chorobom (także nowotworom). Stosowane są też przez osoby ciężko chore, często po chemio- i radioterapii. Onkolodzy i lekarze konwencjonalni biją zaś na alarm aby nie wierzyć w medycynę chińską i alternatywną. Na stronach takich jak choćby Dziennik.pl artykuły pisane są wyjątkowo nieobiektywnie, niemal szyderczo wyśmiewających bioenergoterapeutów, lewatywy z kawy czy metodę Dr Ashkara (będzie o tym wpis na blogu).

    Gerson tłumaczył, że w ciężkich przypadkach chorobowych lewatywy z kawy powinny być wykonywane do 4 razy dziennie, koniecznie wcześniej odstawiwszy leki przeciwbólowe. Po oczyszczeniu z toksyn, bóle same mijają i leki nie są więcej potrzebne. 

    Lewatywa znana jest głównie z właściwości oczyszczających, wspomaga usuwanie toksyn z organizmu, likwiduje zaparcia i wzdęcia, przyczynia się do oczyszczenia krwi, pomaga też pozbyć się czarnego nalotu na zębach, który jest oznaką zwyrodnienia błon śluzowych jelita grubego. Zabieg ten wpływa także na poprawę wyglądu skóry, wspomaga pozbycie się kamieni kałowych, zalegających w jelitach, ułatwia wchłanianie substancji odżywczych, a nawet poprawia zapach potu i wpływa na polepszenie samopoczucia i zmniejszenie migren.


    Tak czy inaczej jeśli decydujemy się na lewatywę z kawy, trzeba zaopatrzyć się o odpowiedni sprzęt do lewatyw (wlewnik lub gruszkę). Naturalnie warto poczytać o lewatywach przed pierwszym razem :) Zadbać o miejsce, spokój, wolną toaletę, dobrą kawę. Płyn nie może być za zimny, ani za gorący - najlepsze temperatury to 36-39 stopni. Jeśli chodzi o ilość płynu - pół litra powinno wystarczyć. Pozycja ciała - leżenie na boku z podkurczonymi lekko nogami. Należy również wytrzymać około 20-30 minut od zakończenia lewatywy, a dopiero po tym czasie pobiec do toalety.

    Zbliżając się do końca wpisu od razu odpowiem na pytanie jakie może się pojawić: Czy ty sam doświadczyłeś tego?
    Na to pytanie odpowiem: Tak. Wykonywałem lewatywę dwu- lub -trzykrotnie w zaciszu domowym. Nie z kawy a z ciepłej, przegotowanej wody i faktycznie człowiek czuje się jak nowo-narodzony. Lekko, bez kamieni kałowych i bez całego syfu, który jest odpadem z chemicznej, miejskiej żywności jaką jemy. Jeśli drogi czytelniku pochodzisz ze wsi i jadasz tamtejsze produkty to ci zazdroszczę :)
    Jeszcze o typach lewatyw: z naparu rumiankowego, z oliwą i mydłem, oraz z siemienia lnianego.
    Po lewatywach trzeba koniecznie pamiętać o uzupełnieniu flory bakteryjnej, która jest wypłukiwana podczas zabiegu. Należy brać probiotyki, a także pić dużo wody, soków owocowych i warzywnych - jest to bardzo ważne!

    I na koniec, krótka kontemplacja na temat powyższego filmu. Uważam, że każde uzależnienie zniewala w pewien sposób wolnego człowieka. Uzależnienia od tak zwanych dobrych rzeczy - czyli od zdrowego jedzenia, ruchu, oczyszczania organizmu - mogą wpędzić nas w paranoję. Kiedy człowiek zaczyna się uczyć o zdrowym żywieniu - może łatwo popaść w panikę i natrętne myślenie: "Trucizny są wszędzie!". Tak samo jest z osobami, które lubią teorie spiskowe - należy z tym bardzo uważać, aby nie dostać bzika.
    Co do częstotliwości lewatyw u osób z filmu z Wykopu są one odpowiadające częstości lewatyw u bardzo chorych osób (wg. Gersona). Na moje oko jednak ci ludzie nie są wybitnie chorzy, a lewatywy tak częste robią raczej profilaktycznie. Podsumowując - uważam, że jest to przesadny pomysł z ich strony, zupełnie niepotrzebny w takich ilościach i częstościach, ale są to ich życia, więc dlaczego my mamy o nich sądzić? Przecież lepiej aby tak spędzali swoje dnie niż pili wódkę cztery razy dziennie codziennie :)

    Dla bardziej zainteresowanych dołączam film z YouTube:

    CUD TERAPII GERSONA:
    https://www.youtube.com/watch?v=aC8vXde5fY8


    A ja już się z wami żegnam i zachęcam do dyskusji i komentowania. Co sądzicie o leczeniu raka chemioterapią i radioterapią, a także o leczeniu innymi sposobami? Trzymajcie się i niech tabu jakim jest ludzki odbyt, jelito grube i ludzki kał nie przeszkodzi wam w poznawaniu i doświadczaniu tego świata, a także leczeniu :)


    (aby skomentować wpis, kliknij na tytuł wpisu)

    15 stycznia 2014

    Gorące mleko z miodem - na ból gardła

    Dzień dobry! :)

    Tym razem chciałbym opisać kolejny z kolejnych sposobów naturalnego leczenia. Mianowicie ból gardła i podrażnione gardło. Już po samym tytule możemy wnioskować, że chodzi o gorące mleko z miodem. Leczono mnie tym sposobem od dzieciństwa i chciałbym się tym na blogu podzielić.
    Co potrzebujemy?


    • Mleko 3,2% (najlepiej wiejskie, prosto od krowy, ale wiadomo, że w miastach jest z tym problem)
    • Miód (naturalny, skrystalizowany, od bartnika, lub z bazaru. NIE z hipermarketów. Mieszanki chińskie tu nie pomogą! :))
    • Masło (polskie masło, nie miks tłuszczowy, nie margaryna)

    Szklankę mleka podgrzewamy w garnku, aż do pierwszego wrzenia. Staramy się aby mleko nie uciekło z garnka. Przelewamy zawartość do kubka i od razu wrzucamy do wywaru pół łyżki stołowej miodu, a następnie pół łyżeczki masła. Mieszamy i pijemy póki gorące. 
    Fakt faktem, że gorąca temperatura wybija sporo leczniczych właściwości miodu, lecz picie takiej mieszanki letniej lub ostygniętej nie ma sensu. Ważne jest aby kurację tą metodą zacząć jak najszybciej - jeśli ból gardła zaczął się w środku w nocy - należy zacząć pić wywary już od samego rana. Naturalnie jedna dawka nie wystarczy i za każdym razem jak ból gardła będzie powracał i nam przeszkadzał - nic nie stoi na przeszkodzie aby wywar z mleka i miodu wykonać ponownie. Po 1-2 dniach leczenia tą metodą i ssania np. pastylek Amolowych ból gardła powinien odpuścić. 

    Pamiętajmy, że każda choroba jak i dolegliwość to znak naszego organizmu do nas samych. Oznacza to, że mamy zwrócić na coś uwagę, lub przestać coś robić. Dla przykładu ból gardła może informować nas o obniżonej odporności, albo wychłodzeniu organizmu poprzez wypicie napoju gazowanego z lodem w zimę. 
    Nie ignorujmy tych znaków, tak jak to robią ludzie łykający kilka tabletek dziennie i po zagłuszeniu objawów choroby wracający do swoich żyć. 




    Jak zawsze zachęcam do komentowania (kilk w tytuł posta i na dole sekcja komentarzy). Jak wy leczycie ból gardła oraz przeziębienie? 

    14 stycznia 2014

    Powrót do bloga

    I wracamy moi mili po półtorarocznej przerwie od blogowania podczas której - na moim kanale YouTube powstał program EsuTV, będący serią vlogów oraz audiologów na tematy ezoteryczne, związane ze zdrową żywnością oraz naturalnym leczeniem. Dodałem tam również informacje o odcinkach związanych z gotowaniem, lecz do vlogów z gotowaniem smykałki raczej nie posiadam.
    Zarówno EsuTV jak i ten blog stawały się coraz rzadziej odwiedzane przeze mnie i moich widzów, czytelników więc podupadały coraz bardziej i bardziej. Dla przykładu od ponad roku na ten oto blog wchodziło średnio 2-3 osoby dziennie - prawdopodobnie aby omieść wzrokiem stronę i przełączyć się na coś nowego. Jeśli jednak przez ten czas jakiś post komuś pomógł, albo zmusił do rozmyślań i kontemplacji to cieszę się niezmiernie. Dlaczego zdecydowałem się na powrót? Niektóre powroty są dobre i motywujące dla twórcy i czuję, że ten też taki będzie. Fakt faktem, jedynie pojedyncze osoby z moich paru tysięcy widzów zachęcały mnie do ezo-materiałów na blogu lub w filmach i jestem im za to wdzięczny. Nie ma większej motywacji niż tacy ludzie. Oczywiście w tym namawianiu musi być umiar, a nie upierdliwość i jęczenie zakończone często ugięciem się ze strony twórcy z myślą "aa, niech im będzie". Czy owoce takiej motywacji wtedy będą obfite i smaczne? Wątpię.

    Tak czy inaczej, witam moich starych czytelników, oraz widzów, oraz witam nowe osoby - nawet te niezaznajomione z moim kanałem i karierą gracza w internecie. Mam nadzieję, że znajdziecie tu miłą atmosferę, odpowiedzi na swoje pytania oraz dobrze spędzicie czas. Zachęcam oczywiście do komentowania wpisów oraz do dyskusji. Konstruktywna krytyka mile widziana. Rynsztokowa "polszczyzna" zakazana.

    Raz dwa trzy, Świętowit patrzy! :)

    23 sierpnia 2012

    "Wiem co Jem" oraz naturalne sposoby na gorączkę

    Witam was serdecznie po dłuższej przerwie. Wczoraj w nocy leżałem w łóżku z gorączką sięgającą 39.7 stopnia celcjusza. Naturalnie sen nie nadchodził więc spędzałem czas oglądając telewizję, czego z reguły nie robię i nie robiłem od bardzo dawna. Natrafiłem na program TVN Style. Akurat leciał program "Wiem co jem". Spojrzałem na zegarek. W pół do trzeciej nad ranem. Jakie pierwsze wrażenia z programu? Jest prowadzony ciekawie, nie ma w nim nudy, są częste przerwy reklamowe (jednak mimo to trwają one zaledwie chwilkę). Zauważyłem też iż prowadzony jest jakby dla młodszych osobników - często zawiera żarty, zabawne wstawki autorskie i tym podobne dopełniacze. To co mi się spodobało - program nie jest prowadzony jako suchy, nudny dokument o żywieniu. Odcinki są w miarę krótkie i faktycznie warte obejrzenia. Zawierają sporo ciekawostek, porównań, są przejrzyste i nie wprowadzają zagubienia widza podczas natłoku informacji :)
    Tak czy inaczej - poprawiło się moje nastawienie do korporacji TVN - czyli masowych mediów. Miło iż program propagujący medycynę ludową, naturalną zawiera się w repertuarze programów TVN Style. Nie rozumiem tylko jednego - dlaczego był puszczony w godzinach pomiędzy 2 a 3 nad ranem? Czy takich programów jak ten - propagujący zdrowy tryb życia, dietę antyrakową i inne niesamowicie ważne dla zdrowie informacje - nie powinno się puszczać wieczorami na największych stacjach telewizyjnych? Aby jak najwięcej polaków obejrzało i ratowało co się da z ich poniszczonych lekami, toksynami i chemią gospodarczą organizmów? Odpowiedź na te pytania zostawiam wam.

    A poniżej odsyłam do jednego z odcinków (o Kebabie) :

    (do skopiowania)

    www.tinyurl.com/c65dvjj


    A na koniec kilka porad dotyczących zbicia gorączki naturalnymi, zdrowymi sposobami:


    - Pić, pić, pić. Najlepiej wodę bez fluoru (np. Kroplę Beskidu lub z firmy Nestle), można też przegotowaną oligocenkę. Dobre są też świeżo wyciskane soki. Bynajmniej nie chodzi tu o te tymbarkowe czy cappy :)

    - Jeść lekkostrawne rzeczy

    - Zimne okłady (łydki, uda, pachwiny, kark, czoło) lub zimne prześcieradło. Wymieniać gdy ciepłe. 

    - Herbata lub woda z sokiem z czarnego bzu lub z malin (NIE chodzi o zagęszczone syropy)

    - Napar z kwiatu lipy również się nada (wzbudza potliwość i gorączkę się wypaca)

    - Kanapka z czosnkiem (jeśli ktoś nie cierpi czosnku - to tabletki z czosnkiem)

    - Kąpiel w wodzie o temperaturze aktualnej ciała i delikatne chłodzenie tej wody. 

    - Nie wychodzić na słońce, nie przemęczać się.

    - Witamina C (lepsza z czarnych porzeczek lub cytryny niż w tabletkach!)

    - Syrop z cebuli. Tradycyjne babcine lekarstwo. Pokroić cebulę na talerzykuw plastry, lub kostkę, posypać wszystko cukrem i nakryć drugim talerzem. Po około trzech godzinach wypijać co jakiś czas jedną łyżeczkę soków cebuli (będą smaczne, gdyż pocukrzone)

    - Miód! Najlepiej skrystalizowany, spadziowy, gryczany od pszczelarza (np. z bazaru, a nie supermarketu). Można jeść łyżeczką albo rozpuszczać w letniej wodzie. 

    - A teraz pradawny sposób! Plasterki ziemniaka i/lub cebuli położyć na rozgrzanym czole oraz na podeszwach stóp (naturalnie zabandażować tam i tu aby się trzymało jak należy)

    - I na koniec sposób mało estetyczny i często wyśmiewany przez zachodnie cywilizacje. A mianowicie lewatywa. I najlepiej ją połączyć z wywołaniem wymiotów. Lewatywę można wykonać samemu, zajmuje to około 5-7 minut. Wystarczy 300 ml przegotowanej i lekko ostudzonej wody lub takiej samej wody z rumiankem (herbatka). Można również dosypać soli morskiej (NIE kamiennej!). Po lewatywie i zwymiotowaniu wszystkiego ze środka wstajemy czyści jak łza w naszym ciele i kładziemy się spać. 


    ____________________________________


    I to wszystko na dziś, dzięki za przeczytanie. Pamiętajcie zasadę - nim udasz się w panice do lekarza, zaufaj swojej intuicji i działaj. Jeśli gorączka utrzymuję się bardzo wysoka, przez wiele dni, dochodzą też drgawki czy halucynacje - wtedy pozostaje udać się do lekarza, by przepisał leki. W skrajnych przypadkach antybiotyk może być niezbędny, lecz bądźcie świadomi moi drodzy by niesamowicie uważać na uzależnienie od leków i antybiotyków. Polacy to w końcu naród numer 1. pod względem lekomanów w całej Europie. Czy faktycznie można być z tego dumnym?


    Pozdrawiam,

    Esu. 

    27 lipca 2012

    Koniec Perunowego Tygodnia



    Polecam przesłuchać podczas czytania wpisu 

           I tak oto moi drodzy kończy się sławny w kręgach pogańskich Tydzień Perunowy. Od dawnych, niemal zapomnianych wieków trwa on w okresie od 20 do 27 lipca co roku. Naturalnie owo słowiańskie święto związane jest nieodłącznie ze słowiańskim bóstwem - Perunem odpowiadającym za burze, grzmoty i wichury. Oczywiście odpowiednikiem Peruna jest w innych wierzeniach Thor czy Zeus. Wracając jednak do Perunowego Tygodnia, święto to obchodzone było w miejscach pogańskich kultów w których przed siedem dni proszono i modlono się o ustanie pór deszczowych i burzowych, aby nagromadzona woda spłynąć mogła do głębin ziemi - a co za tym idzie - nawodniła pola w związku z dojrzewaniem zboża. W gruncie rzeczy wyznawcy pogańscy udawali się tłumnie do świętych dębowych gajów by tam wznosić modły w towarzystwie ofiar z wieprzów, krów czy kogutów. Mimo iż wciąż jest niewiele grup słowiańskich, niektóre wciąż oddają w tych dniach cześć Perunowi przy okazji organizując spotkania grupowe (np. w Kamieniu Pomorskim, górze Velestur czy też podczas wielodniowych Festiwali Kultury Celtyckiej). Jakie atrakcje czekają na uczestników takiego festiwalu? Ogniska, kąpiele w jeziorze, zawody łucznicze, budowa pieca garncarskiego, chodzenie po żarze, śpiewy, bajarze, wyrób biżuterii i garnków, muzyka słowiańska, postrzyżyny, składanie ofiar lokalnym bóstwom wody i natury. Osobiście takie wyjazdy niesamowicie mi odpowiadają, gdyż uwielbiam tego typu przedsięwzięcia związane ściśle z naturą, nocnymi wędrówkami po uroczyskach i gajach czy też artystycznych sprawach. W dużych miastach po prostu się duszę i ciężko mi oddychać. Wracając jeszcze na koniec do historycznego aspektu świąt słowiańskich - wraz z nadejściem chrześcijaństwa na nasze ziemie pogańskie miejsca kultów zostały zrównane z ziemią (na której teraz często wznoszą się kościoły), a wierzenia zapomniane. Ciekawostka na jednej ze stron mówi iż książę polski Włodzimierz po nakazaniu budowy pomnika Peruna - przyjął chrześcijaństwo. Finał był taki iż pomnik został zburzony wraz ze wszystkimi przedstawieniami obcych religii, za co został uznany za świętego w kościele prawosławnym. Podsumowując i dodając własne doświadczenia do całości wpisu - osobiście wewnątrz siebie czuję się Słowianinem, interesuję się stylem życia który przejawiali i bardzo dobrze czuję się na łonie dzikiej natury (denerwują mnie tylko komary). Parę razy w życiu składałem ofiary z pożywienia do ognia z intencją wdzięczności wysłaną gdzieś w kosmos. Nie skupiałem się na dziękowaniu czy to chrześcijańsko-żydowskiemu Bogu czy też bogom pogańskim. Ofiara poszła dla Matki Ziemi wraz z intencją proszącą o dobrobyt i syty rok. Do natury, drzew, żywiołów odnoszę się z coraz większym szacunkiem im dłużej żyję na tej planecie.  Dzięki za przeczytanie, pozdrawiam i oczywiście zachęcam do komentowania poniżej. 
     Z błękitnym niebem!  
    Esu.
    Znaki Perunowe

    25 lipca 2012

    Zatrzymywanie naboju ręką i wytwarzanie ognia

    Natknąłem się ostatnimi czasy na dwa filmy zamieszczone w serwisie filmowym YouTube. Oba prezentujące możliwości i umiejętności dwóch chińskich mistrzów którzy za pomocą energii Chi oraz odpowiedniego wykorzystania właściwości elektromagnetycznych swego ciała ukazują wytwarzanie bardzo wysokiej temperatury, podpalenie gazety czy też ochronę ciała przed zmiażdżeniem młotem lub nabojem z broni palnej. Jak sam mistrz w filmie rzekł: "Udaje mi się to dzięki wieloletnim medytacjom i pracy z energiami wokół nas". Zaczynając od filmu pierwszego, który możecie obejrzeć na dole wpisu - Mistrz Zhou prezentuje w programie telewizyjnym umiejętność przecinania czerwonej cegły za pomocą... zwiniętej gazety. Zastanówmy się jak wielka musi być koncentracja energii Chi w tym jakże mało niebezpiecznym przedmiocie - aby przeciąć cegłę na pół. Na myśl natychmiast nasuwa mi się wykorzystywanie systemu Qigong podczas walki z przeciwnikiem.
    Następnie Mistrz Zhou prezentuje prosty zabieg przypominający pracę bioenergoterapeuty nad młodym i chorym chłopcem. Zabiegi takie przeważnie przeprowadza się bez dotykania ciała pacjenta, koncentrując energię i nadając jej odpowiedni ruch. Naturalnie chłopiec czuł rosnące gorąco w klatce piersiowej i następnego dnia jego stan zdrowia uległ poprawie.
    Kolejny pokaz Zhou dotyczy podgrzania folii aluminiowej owiniętej w papier za pomocą energii. Bez dotyku, bez zapałek. Wszystko badane jest urządzeniem termowizyjnym obrazującym dłonie Mistrza oraz sam obiekt na stole. Wyraźnie widać wyższą temperaturę w palcach Zhou. Kartka zaczyna dymić.
    Ostatnim z pokazów jest użycie Chi do ochrony ciała fizycznego. Nie jest ważne czy twoja głowa zostanie potraktowana młotem czy może w środek dłoni zostanie wystrzelony nabój z pistoletu.
    W obu filmach pokazana jest koncentracja energii w sobie, w celu właśnie ochrony ciała. Mistrz Qigong w drugim filmie prezentuje zabiegi akupunktury, w których przesyła ładunek elektryczny tworzony w jego ciele przez igły do ciała pacjenta. Wpływa w tej sposób na przykład na ruchy ręką człowieka poddanego akupunkturze. Odpowiednie wciskanie punktów akupresurowych i przesłanie w nie ładunku energii prowadzi do takich samych zachowań pacjenta. Co więcej ukazana jest również sytuacja gdy dotykając ciała Mistrza prąd poraził jednego z lekarzy. Osobiście doświadczyłem takiej sytuacji podczas warsztatów bioenergoterapii, gdzie moja znajoma pracowała nad udrożnieniem u mnie meridianu wątroby (kanału energetycznego biegnącego od dużego palca stopy aż do płuc). Zabieg przeprowadzany był absolutnie bezdotykowo, za pomocą metalowego wskaźnika (urządzenie przypominające krótki, cienki długopis). Mimo iż nie byłem dotykany ani ręką, ani wskaźnikiem - czułem prąd w swojej nodze, jakbym był podpięty do agregata prądotwórczego. Noga zaczęła mi drętwieć, a włoski na niej uniosły się jak naelektryzowane. W pewnym momencie nasz nauczyciel bioenergoterapii musnął dłonią moją nogę i został porażony prądem. Nie był to lekki trzask jaki czasem bywa przy dotknięciu metalowych przedmiotów czy też drugiej osoby. Nauczyciel zatoczył się z bólu do tyłu. Wyjaśnił, że się zapomniał i nie powinien dotykać, gdyż przez mój meridian zaczęła płynąć szybko i dynamicznie energia, która jego dotyk odebrała jako coś obcego - jak niechcianą interwencję i wtrącenie się. Dlatego nauczyciel dostał po łapach właśnie energią elektryczną.
    Wracając do obu filmów polecam wam obejrzenie, warto znać angielski gdyż są to filmy właśnie w tym języku. Polecam wam też zapoznać się ze sztuką ćwiczeń jaką jest chiński Qigong, który sam ćwiczę i jestem po kursie. Naturalnie jeszcze parokrotnie poruszę tę tematykę w przyszłych wpisach.




    Miłego dnia życzę i jak zawsze - zachęcam do dyskusji i komentarzy poniżej :)
    Esu - autor Ezoterycznego Bloga.