Cytat na dziś

"Nie ma nic pewniejszego niż to, że bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni mają coraz więcej dzieci"


- Kahn Gustave -

23 sierpnia 2012

"Wiem co Jem" oraz naturalne sposoby na gorączkę

Witam was serdecznie po dłuższej przerwie. Wczoraj w nocy leżałem w łóżku z gorączką sięgającą 39.7 stopnia celcjusza. Naturalnie sen nie nadchodził więc spędzałem czas oglądając telewizję, czego z reguły nie robię i nie robiłem od bardzo dawna. Natrafiłem na program TVN Style. Akurat leciał program "Wiem co jem". Spojrzałem na zegarek. W pół do trzeciej nad ranem. Jakie pierwsze wrażenia z programu? Jest prowadzony ciekawie, nie ma w nim nudy, są częste przerwy reklamowe (jednak mimo to trwają one zaledwie chwilkę). Zauważyłem też iż prowadzony jest jakby dla młodszych osobników - często zawiera żarty, zabawne wstawki autorskie i tym podobne dopełniacze. To co mi się spodobało - program nie jest prowadzony jako suchy, nudny dokument o żywieniu. Odcinki są w miarę krótkie i faktycznie warte obejrzenia. Zawierają sporo ciekawostek, porównań, są przejrzyste i nie wprowadzają zagubienia widza podczas natłoku informacji :)
Tak czy inaczej - poprawiło się moje nastawienie do korporacji TVN - czyli masowych mediów. Miło iż program propagujący medycynę ludową, naturalną zawiera się w repertuarze programów TVN Style. Nie rozumiem tylko jednego - dlaczego był puszczony w godzinach pomiędzy 2 a 3 nad ranem? Czy takich programów jak ten - propagujący zdrowy tryb życia, dietę antyrakową i inne niesamowicie ważne dla zdrowie informacje - nie powinno się puszczać wieczorami na największych stacjach telewizyjnych? Aby jak najwięcej polaków obejrzało i ratowało co się da z ich poniszczonych lekami, toksynami i chemią gospodarczą organizmów? Odpowiedź na te pytania zostawiam wam.

A poniżej odsyłam do jednego z odcinków (o Kebabie) :

(do skopiowania)

www.tinyurl.com/c65dvjj


A na koniec kilka porad dotyczących zbicia gorączki naturalnymi, zdrowymi sposobami:


- Pić, pić, pić. Najlepiej wodę bez fluoru (np. Kroplę Beskidu lub z firmy Nestle), można też przegotowaną oligocenkę. Dobre są też świeżo wyciskane soki. Bynajmniej nie chodzi tu o te tymbarkowe czy cappy :)

- Jeść lekkostrawne rzeczy

- Zimne okłady (łydki, uda, pachwiny, kark, czoło) lub zimne prześcieradło. Wymieniać gdy ciepłe. 

- Herbata lub woda z sokiem z czarnego bzu lub z malin (NIE chodzi o zagęszczone syropy)

- Napar z kwiatu lipy również się nada (wzbudza potliwość i gorączkę się wypaca)

- Kanapka z czosnkiem (jeśli ktoś nie cierpi czosnku - to tabletki z czosnkiem)

- Kąpiel w wodzie o temperaturze aktualnej ciała i delikatne chłodzenie tej wody. 

- Nie wychodzić na słońce, nie przemęczać się.

- Witamina C (lepsza z czarnych porzeczek lub cytryny niż w tabletkach!)

- Syrop z cebuli. Tradycyjne babcine lekarstwo. Pokroić cebulę na talerzykuw plastry, lub kostkę, posypać wszystko cukrem i nakryć drugim talerzem. Po około trzech godzinach wypijać co jakiś czas jedną łyżeczkę soków cebuli (będą smaczne, gdyż pocukrzone)

- Miód! Najlepiej skrystalizowany, spadziowy, gryczany od pszczelarza (np. z bazaru, a nie supermarketu). Można jeść łyżeczką albo rozpuszczać w letniej wodzie. 

- A teraz pradawny sposób! Plasterki ziemniaka i/lub cebuli położyć na rozgrzanym czole oraz na podeszwach stóp (naturalnie zabandażować tam i tu aby się trzymało jak należy)

- I na koniec sposób mało estetyczny i często wyśmiewany przez zachodnie cywilizacje. A mianowicie lewatywa. I najlepiej ją połączyć z wywołaniem wymiotów. Lewatywę można wykonać samemu, zajmuje to około 5-7 minut. Wystarczy 300 ml przegotowanej i lekko ostudzonej wody lub takiej samej wody z rumiankem (herbatka). Można również dosypać soli morskiej (NIE kamiennej!). Po lewatywie i zwymiotowaniu wszystkiego ze środka wstajemy czyści jak łza w naszym ciele i kładziemy się spać. 


____________________________________


I to wszystko na dziś, dzięki za przeczytanie. Pamiętajcie zasadę - nim udasz się w panice do lekarza, zaufaj swojej intuicji i działaj. Jeśli gorączka utrzymuję się bardzo wysoka, przez wiele dni, dochodzą też drgawki czy halucynacje - wtedy pozostaje udać się do lekarza, by przepisał leki. W skrajnych przypadkach antybiotyk może być niezbędny, lecz bądźcie świadomi moi drodzy by niesamowicie uważać na uzależnienie od leków i antybiotyków. Polacy to w końcu naród numer 1. pod względem lekomanów w całej Europie. Czy faktycznie można być z tego dumnym?


Pozdrawiam,

Esu. 

27 lipca 2012

Koniec Perunowego Tygodnia



Polecam przesłuchać podczas czytania wpisu 

       I tak oto moi drodzy kończy się sławny w kręgach pogańskich Tydzień Perunowy. Od dawnych, niemal zapomnianych wieków trwa on w okresie od 20 do 27 lipca co roku. Naturalnie owo słowiańskie święto związane jest nieodłącznie ze słowiańskim bóstwem - Perunem odpowiadającym za burze, grzmoty i wichury. Oczywiście odpowiednikiem Peruna jest w innych wierzeniach Thor czy Zeus. Wracając jednak do Perunowego Tygodnia, święto to obchodzone było w miejscach pogańskich kultów w których przed siedem dni proszono i modlono się o ustanie pór deszczowych i burzowych, aby nagromadzona woda spłynąć mogła do głębin ziemi - a co za tym idzie - nawodniła pola w związku z dojrzewaniem zboża. W gruncie rzeczy wyznawcy pogańscy udawali się tłumnie do świętych dębowych gajów by tam wznosić modły w towarzystwie ofiar z wieprzów, krów czy kogutów. Mimo iż wciąż jest niewiele grup słowiańskich, niektóre wciąż oddają w tych dniach cześć Perunowi przy okazji organizując spotkania grupowe (np. w Kamieniu Pomorskim, górze Velestur czy też podczas wielodniowych Festiwali Kultury Celtyckiej). Jakie atrakcje czekają na uczestników takiego festiwalu? Ogniska, kąpiele w jeziorze, zawody łucznicze, budowa pieca garncarskiego, chodzenie po żarze, śpiewy, bajarze, wyrób biżuterii i garnków, muzyka słowiańska, postrzyżyny, składanie ofiar lokalnym bóstwom wody i natury. Osobiście takie wyjazdy niesamowicie mi odpowiadają, gdyż uwielbiam tego typu przedsięwzięcia związane ściśle z naturą, nocnymi wędrówkami po uroczyskach i gajach czy też artystycznych sprawach. W dużych miastach po prostu się duszę i ciężko mi oddychać. Wracając jeszcze na koniec do historycznego aspektu świąt słowiańskich - wraz z nadejściem chrześcijaństwa na nasze ziemie pogańskie miejsca kultów zostały zrównane z ziemią (na której teraz często wznoszą się kościoły), a wierzenia zapomniane. Ciekawostka na jednej ze stron mówi iż książę polski Włodzimierz po nakazaniu budowy pomnika Peruna - przyjął chrześcijaństwo. Finał był taki iż pomnik został zburzony wraz ze wszystkimi przedstawieniami obcych religii, za co został uznany za świętego w kościele prawosławnym. Podsumowując i dodając własne doświadczenia do całości wpisu - osobiście wewnątrz siebie czuję się Słowianinem, interesuję się stylem życia który przejawiali i bardzo dobrze czuję się na łonie dzikiej natury (denerwują mnie tylko komary). Parę razy w życiu składałem ofiary z pożywienia do ognia z intencją wdzięczności wysłaną gdzieś w kosmos. Nie skupiałem się na dziękowaniu czy to chrześcijańsko-żydowskiemu Bogu czy też bogom pogańskim. Ofiara poszła dla Matki Ziemi wraz z intencją proszącą o dobrobyt i syty rok. Do natury, drzew, żywiołów odnoszę się z coraz większym szacunkiem im dłużej żyję na tej planecie.  Dzięki za przeczytanie, pozdrawiam i oczywiście zachęcam do komentowania poniżej. 
 Z błękitnym niebem!  
Esu.
Znaki Perunowe

25 lipca 2012

Zatrzymywanie naboju ręką i wytwarzanie ognia

Natknąłem się ostatnimi czasy na dwa filmy zamieszczone w serwisie filmowym YouTube. Oba prezentujące możliwości i umiejętności dwóch chińskich mistrzów którzy za pomocą energii Chi oraz odpowiedniego wykorzystania właściwości elektromagnetycznych swego ciała ukazują wytwarzanie bardzo wysokiej temperatury, podpalenie gazety czy też ochronę ciała przed zmiażdżeniem młotem lub nabojem z broni palnej. Jak sam mistrz w filmie rzekł: "Udaje mi się to dzięki wieloletnim medytacjom i pracy z energiami wokół nas". Zaczynając od filmu pierwszego, który możecie obejrzeć na dole wpisu - Mistrz Zhou prezentuje w programie telewizyjnym umiejętność przecinania czerwonej cegły za pomocą... zwiniętej gazety. Zastanówmy się jak wielka musi być koncentracja energii Chi w tym jakże mało niebezpiecznym przedmiocie - aby przeciąć cegłę na pół. Na myśl natychmiast nasuwa mi się wykorzystywanie systemu Qigong podczas walki z przeciwnikiem.
Następnie Mistrz Zhou prezentuje prosty zabieg przypominający pracę bioenergoterapeuty nad młodym i chorym chłopcem. Zabiegi takie przeważnie przeprowadza się bez dotykania ciała pacjenta, koncentrując energię i nadając jej odpowiedni ruch. Naturalnie chłopiec czuł rosnące gorąco w klatce piersiowej i następnego dnia jego stan zdrowia uległ poprawie.
Kolejny pokaz Zhou dotyczy podgrzania folii aluminiowej owiniętej w papier za pomocą energii. Bez dotyku, bez zapałek. Wszystko badane jest urządzeniem termowizyjnym obrazującym dłonie Mistrza oraz sam obiekt na stole. Wyraźnie widać wyższą temperaturę w palcach Zhou. Kartka zaczyna dymić.
Ostatnim z pokazów jest użycie Chi do ochrony ciała fizycznego. Nie jest ważne czy twoja głowa zostanie potraktowana młotem czy może w środek dłoni zostanie wystrzelony nabój z pistoletu.
W obu filmach pokazana jest koncentracja energii w sobie, w celu właśnie ochrony ciała. Mistrz Qigong w drugim filmie prezentuje zabiegi akupunktury, w których przesyła ładunek elektryczny tworzony w jego ciele przez igły do ciała pacjenta. Wpływa w tej sposób na przykład na ruchy ręką człowieka poddanego akupunkturze. Odpowiednie wciskanie punktów akupresurowych i przesłanie w nie ładunku energii prowadzi do takich samych zachowań pacjenta. Co więcej ukazana jest również sytuacja gdy dotykając ciała Mistrza prąd poraził jednego z lekarzy. Osobiście doświadczyłem takiej sytuacji podczas warsztatów bioenergoterapii, gdzie moja znajoma pracowała nad udrożnieniem u mnie meridianu wątroby (kanału energetycznego biegnącego od dużego palca stopy aż do płuc). Zabieg przeprowadzany był absolutnie bezdotykowo, za pomocą metalowego wskaźnika (urządzenie przypominające krótki, cienki długopis). Mimo iż nie byłem dotykany ani ręką, ani wskaźnikiem - czułem prąd w swojej nodze, jakbym był podpięty do agregata prądotwórczego. Noga zaczęła mi drętwieć, a włoski na niej uniosły się jak naelektryzowane. W pewnym momencie nasz nauczyciel bioenergoterapii musnął dłonią moją nogę i został porażony prądem. Nie był to lekki trzask jaki czasem bywa przy dotknięciu metalowych przedmiotów czy też drugiej osoby. Nauczyciel zatoczył się z bólu do tyłu. Wyjaśnił, że się zapomniał i nie powinien dotykać, gdyż przez mój meridian zaczęła płynąć szybko i dynamicznie energia, która jego dotyk odebrała jako coś obcego - jak niechcianą interwencję i wtrącenie się. Dlatego nauczyciel dostał po łapach właśnie energią elektryczną.
Wracając do obu filmów polecam wam obejrzenie, warto znać angielski gdyż są to filmy właśnie w tym języku. Polecam wam też zapoznać się ze sztuką ćwiczeń jaką jest chiński Qigong, który sam ćwiczę i jestem po kursie. Naturalnie jeszcze parokrotnie poruszę tę tematykę w przyszłych wpisach.




Miłego dnia życzę i jak zawsze - zachęcam do dyskusji i komentarzy poniżej :)
Esu - autor Ezoterycznego Bloga.